Ponte Sant'Alfano.
  Most zbudowany w 1796 roku przez barona Alfano - Giuseppe Landolina (czytałam też o markizie Daniele) , umożliwiał połączenie miasta Canicattini Bagni z lennem Sant' Alfano.
Zanurzony w bujnej zieleni kamieniołomu most z bloków jasnego wapienia pochodzącego z tutejszych rejonów, przestawia się imponująco. Zapiera też dech w pierśi 20-metrowa przepaść pod nim,  bo z mostu rozpościera się widok na kamieniołom - Cava Bagni  Szkoda tylko, że miejsce to jest tak zaniedbane. I że nie wybraliśmy się tutaj, by je zobaczyć o zachodzie słońca.
Miła dziewczyna z baru opowiedziała nam legendę związaną z tym mostem. Mówiła o dwojgu kochankach: Currarino i Calamaru , którzy w dowód miłości rzucili się w przepaść. Obje przeżyli, jednak chłopak stracił nogę, a dziewczyna ramię. Podobno to ich postaci zdobią kamienny łuk mostu. Gdy stanęłam pod ich "postaciami wyrzeźbionymi w kamieniu nie mogłam doszukać się cech kobiecych  w żadnej z nich. Szukając informacji w Internecie znalazłam różne  wersje historii. Według jednej z nich postaci z łuku ( po przyjrzeniu się podobno można dostrzec, że ta po lewej stronie trzyma chleb, ta po prawej  - wino; a może odwrotnie...) to dwaj młodzieńcy podzieleni głęboką nienawiścią i miłosną rywalizacją, którzy pewnego dnia spotkali się na moście, by stoczyć pojedynek - Calamaru stracił nogę, a Curraino rękę. Jest jeszcze bardziej przyziemna historia. Mówi o tym, że posągi reprezentują wolę barona, który za pomocą tych symboli (znaki Mocy i Siły) chciał zaznaczyć granice swojej własności.
 
Do zobaczenia Canicattini Bagni.
Ostatni tego roku widok na Canicattini Bagni znajdujące się na skrajnym podnóżu gór Iblei na wysokości 362 m n.p.m.
Na liczniku mamy 4351,7 km.
Etna.
Cóż , po doświadczeniach zdobytych na szlaku ku Wezuwiuszowi kilka lat temu , tym razem ubrałam obuwie sportowe zamiast sandałów. Ale i tak zostaliśmy zaskoczeni. O ile na Wezuwiuszu zalewały nas siódme poty, na Etnie trzęśliśmy się z zimna. Na szczęście w samochodzie , bez konieczności sięgania do walizek, mieliśmy mój dyżurny i wielofunkcyjny, ukochany sweter i kocyk. Pierwszy najpierw ogrzewał Lorenzo, potem mnie, drugim okryła się Federika.

Za Wikipedią:
"Etna zajmuje powierzchnię co najmniej 1250 km² przy obwodzie ponad 135 km. Stratowulkan rozciąga się od północy na południe i przypomina kształtem elipsę o wymiarach 47 na 38 km[15]. Na wschodnim stoku widoczna jest charakterystyczna kaldera Valle del Bove o stromych ścianach, głębokości do 1000 m i wymiarach około 5 × 10 km w kształcie podkowy otwartej na wschód[16]. Kaldera zajmuje powierzchnię 35 km² przy obwodzie około 18 km.
Wysokość Etny sięga ok. 3340 m n.p.m. (północno-wschodni krater) i jest to wartość, która z uwagi na aktywność wulkanu ulega ciągłym zmianom. W 1932 roku podawano wysokość 3263 m, w 2004 roku – 3350 m natomiast w 1865 roku – prawdopodobnie ok. 3390 m.
Etna ma cztery główne kratery:
- Bocca Nuova oraz Voragine, które utworzyły się z centralnego krateru odpowiednio w 1945 i 1968 roku
- Krater północno-wschodni, który powstał w 1911 roku (tu jest najwyższy punkt wulkanu Etna)
- Krater południowo-wschodni, który powstał w 1971 roku
 - Na zboczach Etny można znaleźć ponad 270 innych nieaktywnych już kraterów bocznych."
Jedziemy dalej. Obieramy kierunek na Palermo. Po drodze odbieramy z lotniska Filipa, który przyleciał opóźnionym, ze względu na wybuchy wulkanu, lotem z Katowic. 
Po drodze korek. W zasadzie przy wjeździe do Palermo. 20 kilometrów ślimaczego tempa. Ostanie cztery kilometry pokonane w ciągu półtorej godziny. I nowe doświadczenie - Włosi z południa przepisy ruchu drogowego traktują wybiórczo. Niestety także te, które traktują o zwolnieniu ostatniego pasa i nieblokowaniu przejazdu karetce pogotowania czy wozom straży pożarnej. Jazda slalomem jest tutaj także dobrze znaną praktyką. I jazda między wyznaczonymi pasami na drodze. A ruch na rodzie? Regulowany jest zasadą, kto pierwszy, ten lepszy. Teraz  już wiemy dlaczego samochody mają tutaj pobite lusterka lub w ogóle są ich pozbawione.
W tym roku doświadczamy, dzięki naszym przyjaciołom - Anecie i Nando , wyjątkowej formy podróży. Nasi polsko-włoscy przyjaciele od lat w ten sposób przemierzają świat wymieniając się na domy. Żałujemy, że dopiero niedawno daliśmy się namówić na tę przygodę. W zeszłym roku po raz pierwszy rozpoczęliśmy wakacje goszcząc u przemiłej rodziny z Krakowa, w jej urlopowym domu, niedaleko Lanckorony  - w ramach HomeExchange .

W tym roku to już szósty dom, który odwiedzamy. Trzeci , w którym na co dzień mieszkają jego mieszkańcy. I poznajemy kolejnych przemiłych właścicieli, którzy zostawili nam swoje lokum. Pomyśleli nawet o tym, by w lodówce były jajka,owoce, mleko i wino musujące, na blacie artykuły na śniadanie. Zostawili nam też  liścik z przemiłym przywitaniem.

Tradycyjnie po przyjeździe mąż popędził po kolację. To już nasza mała tradycja - pizza z miejscowej pizzerii.
Z Fede (na pół) wybrałyśmy wegetariańską. To było coś! Grillowana cukinia, bakłażan i ogromne liście bazylii oraz mięta. I mozzarella. Bez sosu pomidorowego , bo biała lubię najbardziej.


You may also like

Back to Top